Przewodniczka z duszą, humorem i ogromną wiedzą.
Cześć, Nazywam się Ewelina Rękawek.
W branży turystycznej pracuję od kiedy dostałam pierwszą pracę.
Zaczynałam od recepcji, poprzez animacje, rezydenturę aż do pilotaży.
Miałam krótki epizod jako asystent kelnera w Grecji.
Od 2013 roku bliżej związana jestem z Azją Południowo – Wschodnią.
W tym roku znalazłam się na stażu w Wietnamie, gdzie później zaczęłam pracować jako pilot wycieczek.
A od 2017 pory deszczowej przeczekuję w Grecji – tam oprowadzam wycieczki po Zakynthos i Kefalonii.
1. Najlepsze , najciekawsze miejsce komercyjne w Azji?
W całej Azji to nie wiem, wszystkiego jeszcze nie widziałam. Ale jak mogę zawęzić do krajów dawnych Indochin Francuskich – to bez wątpienia takim miejscem są świątynie Angkoru w Kambodży – oczywiście z Angkor Wat na czele czy też świątynią Bayon.
Jedno z najbardziej fotogenicznych i niesamowitych miejsc – gdzie wiele jeszcze tajemnic zostało do odkrycia.
Taka uwaga – żeby lepiej docenić to miejsce polecam się w nim zgubić
2. Najlepsze, najciekawsze miejsce niekomercyjne w Azji?
Hmm. Ja lubię khmerskie wioski, takie wciśnięte między pola ryżowe a plantacje lotosów. Gdzie pasą się bawoły, a dzieci kąpią w rowach wraz z kaczkami. Plażę Sok San na wyspie Koh Rong o zachodzie słońca, zwłaszcza jak się człowiek do nie przespacerował ścieżką przez wyspę – przez sad nerkowców do Wietrznej Skały, skąd po linach trzeba zejść. Wszystko to w otoczeniu dżungli i tropikalnym upale. I ten widok wody, gdy już prawie człowiek umarł – no bezcenny. I oczywiście z powrotem po zachodzie słońca wodną taksówką, do której trzeba wpław dopłynąć.
W Wietnamie lubię świątynie, takiej jak Perfumowa Pagoda (Chua Huong) gdzie dopływa się łodzią, ale i mniej znane jak Phat Tich Pagoda w Bac Ninh. Zarówno te położone w jaskiniach jak i te gdzie jest olbrzymi Budda na wzgórzu.
3. Twoje najgorsze azjatyckie potrawy?
Większość dań w Azji, nawet tych uznawanych w naszej kulturze za ekstremalne próbowałam. Mam fobię na punkcie szczurów – ale smak ich mięsa umiem docenić. Wiem że wąż smakuje jak wąż – bo do kurczaka to krokodyl jest podobny i żaba. Z tym że żaba w smaku może przypominać kurczaka, ale w konsystencji bardziej rybę.
Owady (świerszcze, mrówki, jedwabniki oto.) jadłam wielokrotnie, traktuję je jako normalne urozmaicenie diety.
Tak samo jak ślimaki. Badałam tradycję jedzenia psiego mięsa – dzięki mnie inni już nie muszą ;). Nigdy nie skusiłam się na baluta – choć to była bardzo popularna potrawa na śniadanie sprzedawana w okolicach mojego akademika w Hanoi. Tam serwowano jaja z krótkim czasem inkubacji – więc i minimalnym zarodkiem. Widziałam potem nie raz baluty – z większą mięsną wkładką – ale z powodu awersji do chrząstek nie dałam się przekonać.
Zawsze próbuję znaleźć informacje na temat dań, które na pierwszy rzut oka, dla mnie są już na podstawie konceptu niezrozumiałe. Gdzie i kiedy powstały. Dla kogo były serwowane. Dlaczego z takich składników. Jaka jest idea dania, Itd.
No może dalej nie rozumiem pomysłu na hamburgery z durianem. Durian w smaku, nawet przy jego aromacie, jest dla mnie ok – w połączeniu w bułką i kotletem niekoniecznie. I w kawie też średnio pasuje – ale da się to zjeść i wypić.
4. Najlepsza wg Ciebie potrawa orientalna?
Świeże owoce morza: krewetki z chilli i czosnkiem,
ostrygi grillowane z zieloną cebulką i orzeszkami ziemnymi;
sałatki z kwiatu bananowca/zielonej papai/ zielonego mango;
chrupiące banh xeo zawinięte w liście sałaty;
wszystkie wariacje na temat sajgonekcha ca La vong – gdy mam ochotę na lekkie danie z rybą
zupy słodko kwaśne na bazie lekkiego bulionu ale z krewetkami, pomidorami i obowiązkowo z ananasem
hanoiska bun cha z dobrze grillowanym boczkiem
naleśniki banh cuon z dużą ilością prażonej cebulki
wszelkie wariacje odnośnie curry – zarówno w khmerskie, tajskim jak i indyjskim stylu
Tom Yum mogę jeść codziennie, ewentualnie co trzeci dzień zmieniając na Thom ka;
Sticky mango rice I wszystkie desery z kokosa poza galaretkami…
5. Najzabawniejszy wykonywany lub przypisany zawód jaki wykonywałaś?
W Turcji, w podaniu o wizę pracowniczą miałam wpisany zawód akrobata cyrkowy. Mój pracodawca wypełnił wniosek, ja go tylko składałam, ta informacja mnie bawi do dziś, bo ja zawsze chciałam być akrobatą cyrkowym. Ostatecznie pracowałam jako animator w hotelu – i raz na dwa tygodnie musiałam przebierać się za słonia – a nie jest to łatwe zadanie dla kogoś kto ma półtora metra wzrostu. Kostium był pluszowy, a temperatura sięgała powyżej 30 stopni.
Koleżanki Turczynki przebierały się za wiewiórkę i ona nie miała otworu na oczy, więc trzeba było biegać w kostiumie na oślep. Rolą słonia było prowadzić ślepą wiewiórkę, tak żeby po drodze się nie zabiła i nie zdeptała dzieci. Mieliśmy też przebrania lwów i Smerfów, prawie jak w cyrku 🙂
Z innych wyjątkowych “zawodów” wspominam jak śpiewałam w chórze w Wietnamie. Jako że nam za próby zapłacili, mogę to już prawie do CV wpisać. Był to chór złożony z obcokrajowców, a w repertuarze była wietnamska pieśń patriotyczna. I wszystko byłoby ok, ale w ogóle nie mam słuchu muzycznego. Więc ja, największe beztalencie i sam fałsz, śpiewałam w chórze.
Amatorsko ale za pieniądze.
Ostatecznie na głównym występie nie byłam – bo było jakieś zamieszanie z godziną zbiórki – choć podejrzewam że celowo podano mi inny termin niż reszcie chóru 😉
6. Co jest najbardziej wg Ciebie urzekającego w Azji, w ludziach, stylu bycia i życia, itd..?
Cała Azja, to znaczy głównie ten niewielki fragment w którym bywałam, jest urzekająca. Nie potrafię wskazać żadnej cechy odnośnie ludzi – bo nie generalizuję z zasady. W Azji widać wiele różnic w odniesieniu do tego co znamy z własnego podwórka – w wielu aspektach od kultury powitania począwszy, a na architekturze skończywszy.
Faktem dla mnie jest to, że im dłużej przebywam w danym miesiącu, tym bardziej zaczynam skupiać się na podobieństwach niż różnicach. Ja lubię korzystać z tego, co Azja oferuję i wplątać to do mojego życia.
Dzięki inspiracji z np. Wietnamu czy Kambodży moja codzienna dieta jest znacznie bardziej urozmaicona ;).
Ale jakbym miała wskazać jedna rzecz, powszechną tam, za którą tęsknię w Europie to bez wątpienia byłyby salony masażu; których jest masa w turystycznych miejscach m.in w Tajlandii, Kambodży czy Wietnamu. Tak, wiem, na masaż można iść w Polsce – ale atmosfera, pogoda, klimat, zapach to nie to samo. No i nie wszędzie serwują herbatę z pandanu 😉
7. Co można by przenieść na nasz grunt z nawyków, świąt, zachowań ?
Święta możesz sobie wszystkie przenieść, tylko nie zdziw się że sąsiedzi będą patrzeć na ciebie jak na wariatkę, gdy zaczniesz puszczać fajerwerki o północy w święto Tet gdzieś w środkowej Polsce. No i z drzewkiem kumkwatu w lutym może być problem. Albo jak zaczniesz polewać ludzi wodą z racji Songkran na dwa tygodnie po/przed Lanym Poniedziałkiem. Sos rybny można przenieść na grunt Polski. Bo dobry się rybny nie jest zły a herezję głosi ten kto twierdzi że śmierdzi. Łatwiej zawsze przenieść nowe składniki kulinarne niż elementy kultury, choć w obu przypadkach można spotkać zaciekły opór 🙂
Dziękuję bardzo za rozmowę, życzę szybkiego powrotu w ulubione miejsca.
ZOBACZ WPISY O AZJI, ZAPRASZAM
To jest wywiad, który wysłałam w newsletterze. W każdym newsletterze ciekawi ludzie w ciekawych miejscach. Podoba Ci się , zapisz się na subskrypcję newslettera teraz.
Subscribe to our newsletter!